FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie :: Rejestracja :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj
The Another Gene - Odmienny gen
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.psgc.fora.pl Strona Główna -> Laboratorium dr Jacksona
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:49, 14 Kwi 2009    Temat postu:

No... dobra obiecałam i o to jest Exclamation Kolejna część TAG Very Happy Mam nadzieję, że również się Wam spodoba. Ale teraz zapraszam do czytanka:


Dwa dni później, Kraków, lotnisko

Za pięć ósma Magda wysiadła z miejskiego autobusu naprzeciwko terminalu odlotów. Zarzuciła ogromny plecak na plecy, torbę podręczną na ramię i ruszyła pod terminal, rozglądając się dyskretnie za pułkownikiem i jego ekipą. Na razie nie było ich nigdzie widać, więc stanęła pod wejściem i czekała. Zrobiła głęboki wdech. Denerwowała się. Za chwilę po raz pierwszy wsiądzie do samolotu i znajdzie się w zupełnie innym świecie. Wiosenne słońce wesoło łaskotało jej twarz, a ciepły wietrzyk rozwiewał delikatnie włosy. Mijały kolejne minuty, a drużyna wciąż się nie pojawiała.
Było już pięć po ósmej. Magdę zaczynało to powoli dziwić i niepokoić. W wojsku takie spóźnienia? Nagle z kieszeni rozległ się jej ukochany utwór ulubionego zespołu i zarazem dzwonek komórki.
- Słucham?
- Magda? Coś się stało? Gdzie jesteś? Czekamy na ciebie – z telefonu rozległ się lekko zdenerwowany głos Daniela.
- A ja na was. Jestem pod terminalem – odpowiedziała.
- No, my też. – Magda podniosła lewą brew i rozejrzała się jeszcze raz po okolicy– Nie widzę was. Zaraz… a z której strony jesteście?
- Od płyty.
- Co?! O ślicznie. Ja myślałam, że będziecie czekać od ulicy. Już do was idę.
- Wyjdziemy ci naprzeciw. Kieruj się do bramki numer 1.
- O.K. – odpowiedziała i nacisnęła czerwoną słuchawkę.
Weszła na teren lotniska. Codzienny tutejszy hałas był naprawdę ogłuszający. Pożegnalne rozmowy, łzy, objęcia. Tłum. Średniego wzrostu szatynka łatwo wtopiła się w niego, przeciskając się do wskazanej przez doktora bramki. Gdy w końcu do niej dotarła i położyła torbę do kontroli bagażowej, odetchnęła głęboko. Po drugiej stronie zobaczyła Jacka, Sam i Daniela. Pomachała do nich i chciała już załatwiać tradycyjne formalności, gdy celniczka zapytała:
- Pani z nimi? – i wskazała ręką na Amerykanów, a w tym momencie Jack uśmiechnął się i puścił do niej oko. Magda odwzajemniła uśmiech. Dobrze wiedziała, że „maczał” w tym palce.
- Tak. Z nimi – uśmiechając się chytrze.
- To proszę podać paszport.
- Proszę – odpowiedziała studentka i poddała dokument.
- Zgadza się – celniczka oddała paszport i przepuściła dziewczynę. Magda natychmiast podbiegła się przywitać z zespołem.
- Miło was widzieć. Tylko skąd pomysł by czekać na mnie od strony płyty? – wzrok dziewczyny zatrzymał się na Jacku.
- No, ja się zawsze tak umawiam – przewrócił oczami pułkownik i rozłożył ręce.
- W końcu służymy w lotnictwie – pospieszyła mu z pomocą Sam i trąciła dziewczynę łokciem.
- No tak, racja.
Po kilku minutach wyszli na płytę lotniska, a przed nimi stał jeden z amerykańskich samolotów rządowych, VC-25.
- Ej, no bez przesady! – rzuciła studentka, widząc że towarzysze kierują się właśnie do niego.
- A ty myślałaś, że co? Mówiłem, że nam zależy. Idziesz czy nie? – odpowiedział pułkownik, odwracając się. Przez chwilę szedł do tyłu i nie zauważył małej szczeliny w asfalcie, nagle stracił równowagę i… po chwili leżał już na ziemi, powodując niemałą salwę śmiechu u reszty – Kurczę…
- Nie wiesz, że polskie drogi słyną z dziur? – powiedziała Magda.
- Nieee… , ale już wiem. Chodźmy do samolotu.
Magda weszła do samolotu i usadowiła się w jednym z wygodnych foteli. Teraz, gdy już miała podpisaną klauzulę była bardzo ciekawa, w co się wpakowała, tak na serio. Teraz patrzyła po całej drużynie z zniecierpliwieniem, aż ktoś jej to wyjaśni.
- To kto mi wyjaśni o co chodzi z tym genem?
- Dawno, dawno temu… - zaczął Jack, ale Daniel mu przerwał:
- W 1928 roku ekspedycja archeologiczna znajduje w Gizie kamienne tablice w całości pokryte hieroglifami i ogromny pierścień z metalu, który nie występuję na Ziemi. Ten pierścień to Gwiezdne Wrota. Jest urządzenie umożliwiające podróże między planetarne, które skonstruowali Starożytni, bardzo wysoko zaawansowana technologicznie rasa obcych, których wytraciła jakaś tajemnicza, groźna choroba. Jednak Wrota nie są jedynym dziedzictwem po Starożytnych. Nie dawno na Antarktydzie odkryto całą masę urządzeń stworzonych przez nich. Niestety nie wszyscy są w stanie uruchomić te urządzenia. Potrzeba do tego specjalnego genu, Genu Starożytnych.
- I ja taki gen mam?
- Najprawdopodobniej. Pułkownik też go posiada – wtrąciła major Carter.
- To skoro pułkownik go ma to dlaczego on nie może pomóc? Czemu ja?
- Ponieważ, dr Freiser, nasz lekarz stwierdziła, że twój gen nieco różni się od genu… - major Carter urwała na chwilę, ale za chwilę dodała - chociażby pułkownika.
- I co z tego?
- Niedawno odkryto na Antarktydzie urządzenie, którego nikt nie potrafił uruchomić. Nawet pułkownik – wtrącił Daniel.
- I podejrzewacie, że ja, dzięki temu że mam ten inny gen Starożytnych będę potrafiła włączyć to „coś”?
- Zgadza się – uśmiechnął się do studentki doktor Jackson.
Magda lekko skrzywiła się na te słowa, nie miała zamiaru zostawać królikiem doświadczalnym. Ale teraz nie miała odwrotu. Jack może i obiecał jej, że po wszystkim nie zostanie zabita, ale sumienie i ciekawość nie dały by jej spokoju. Może i była spokojną, cichą studentką, mimo to zawsze kochała książki przygodowe i sensacyjne. Teraz przygoda zaprosiła i ją do swojej zabawy, a według dziewczyny głupio by było z zaproszenia nie skorzystać.
Wyjrzała przez okno samolotu. To był jej pierwszy lot i jak na razie bardzo jej się podobał. Niebo za oknem było bezchmurne tak, że Magda mogła dostrzec ocean pod nimi. Światło słońca grało na muskanych delikatnym wiatrem falach.
- Piękny widok – skomentowała studentka.
- I między innymi za to kocham latanie – odpowiedział jej O’neill.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
- Twój pierwszy lot? – spytał, a ona przytaknęła:
- I mam nadzieję, że nie ostatni.


I to by było na razie na tyle. Czekam na komentarze. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palek21
Plutonowy



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mykanów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:04, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Jeszcze:)
Poważnie to jest super:) Mogę sobie to wydrukować?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:32, 15 Kwi 2009    Temat postu:

To zależy co z tym zrobisz...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack O'Neill √&
Starszy Szeregowy



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minnesota
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:49, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Bez żadnej fałszywej przesady - to jest dobre, może trochę mało szalone a ja lubię szaleństwo. Oby tak dalej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:30, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Spokojnie Jack... ja już mam pomysł, żeby było bardziej szalone. Ale wszystko w swoim czasie... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:26, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Nooo... dobra... UWAGA Exclamation Exclamation Exclamation Kolejna część-odcinek TAG... i powiem Wam, że do dziś nie wiedziałam, że taki on będzie...

Colorado Springs, lotnisko USAF

Kolejne krople ulewnego deszczu spadały na mokrą płytę lotniska, gdy koła VC-25 jej dotknęły. Po chwili samolot stanął naprzeciw wielkiego terminala i podjechał do niego wózek. Drzwi maszyny się otworzyły, a z środka zaczęli wysiadać kolejni pasażerowie, natychmiast rozkładający parasole. Spod zadaszenia nad wyjściem z terminalu wyłoniły się dwie postacie. Jedna była ubrana w galowy mundur Sił Powietrznych, druga w czarną, przeciwdeszczową kurtkę, identyczną z tą, jaką mieli Jack, Sam i Daniel. Gdy Magda i SG 1 stanęli już na płycie lotniska mężczyźni byli już przy schodach. Major i pułkownik zasalutowali, a niższy z przybyłych mężczyzn uczynił to samo, po czym zwrócił się do Magdy:
- Witam w Colorado Springs. Jestem generał George Hammond i dowodzę bazą w Cheyenne. To jest Teal’c, Jaffa, nasz przyjaciel.
- Witam - Teal’c głęboko ukłonił się w stronę dziewczyny. Magdzie nie pozostało nic innego jak odkłonić się mężczyźnie.
- Miło mi poznać.
- Mam nadzieję, że podróż przebiegła bez komplikacji i w miłej atmosferze?
- Dziękuję. Lot był naprawdę wspaniały.
- Klauzulę rozumiem pani ma?
- Przekazałam już ją major Carter – uśmiechnęła się w stronę kobiety.
- Świetnie.
- Przepraszam za pytanie, ale gdzie będę mieszkać?
- Możesz u mnie. Mam duży dom, poza tym coś Ci obiecałem – wtrącił pułkownik.
- Dobrze. W takim razie jutro widzę wszystkich w bazie. – zakończył generał.

***
Colorado Springs, ulica przed domem płk Jacka O’neilla

Deszcz przestawał powoli padać, gdy pod dość spory jednopiętrowy dom z niewielkim, ale wystarczającym do zorganizowania grilla dla przyjaciół ogrodem, podjechał ciemnogranatowy, prawie czarny samochód.
- To jest mój dom. I twój przez najbliższe dwa tygodnie – powiedział Jack i wysiadł z auta.
- Ładny i… spory – oceniła studentka, po czym również wysiadła i skierowała się do bagażnika po plecak, ale pułkownik już ją ubiegł i miał go na plecach. Magda skwitowała to jedynie wzruszonymi raminami.
- Chodź, pokażę Ci pokój – i skierował się w stronę drzwi.

Gdy weszli do środka, znaleźli się w holu, w którym były też schody na piętro, a także przejście do kuchni i naprawdę sporego salonu. Jack skierował się jednak na piętro, do mniejszej z sypialń. Magda od razu spostrzegła, że to pokój chłopca. Cały prawie był obwieszony plakatami ulubionej drużyny baseballowej, a na półkach stały modele przeróżnych aut i samolotów, z kolei na biurku leżało rodzinne zdjęcie Jacka z chłopcem.
- Masz syna? – spytała dziewczyna, podnosząc fotografię.
- Mhm – mruknął O’neill. Ale w tym było zawarte wszystko to, co czuł: gorycz, tęsknota, poczucie winy oraz ojcowska duma – Zmarł 6 lat temu.
Dziewczynę początkowo zatkało.
- Rozumiem, przepraszam, nie…
- Nie musisz przepraszać. Nie mogłaś wiedzieć – spuścił głowę na dół – rozpakuj się. Myślę, że nie miałby nic przeciwko. Zrobię za chwilę coś na kolację.
Pułkownik wyszedł z pokoju i zamknął jak najdelikatniej drzwi. Studentka nadal wpatrywała się w zdjęcie. Byli do siebie podobni. Nagle przyszedł jej do głowy pomysł. Wybiegła jak najszybciej z pokoju i po chwili znalazła mężczyznę w kuchni.
- Jack? Wybacz, że o to pytam ale dlaczego… - zawahała się.
- Jak już zaczęłaś to skończ.
- Ale nie wiem czy powinnam. To dość osobiste… -odpowiedziała i wskazała wzrokiem na fotografię, którą trzymała w dłoni. Jack dopiero teraz zwrócił na ten szczegół uwagę.
- Pytaj – powiedział z powagą, ale natychmiast się odwrócił, udając że szuka czegoś w lodówce.
- … dlaczego nie chcesz trzymać tego zdjęcia u siebie w pokoju?
Totalnie go zaskoczyła. Spodziewał się zupełnie innego pytania. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.
- Wiesz to dość prywatne pytanie…
- Mówiłam, ale skoro nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem. Idę wyładować plecak – powiedziała, po czym wyszła, zostawiając jednak fotografię na wysepce.
Po wyjściu dziewczyny pułkownik głęboko odetchnął, zamknął lodówkę i oparł się o nią, kryjąc twarz w dłoniach. Nie spodziewał się aż takiej dociekliwości i delikatności w tej dziewczynie. Poruszyła ważny dla niego temat, który on sam bał się przemyśleć i nazwać po imieniu. Teraz najwyraźniej czekało go to zadanie. Opuścił ręce i dojrzał na blacie zdjęcie. Wtedy gdy zostało zrobione, Charlie wygrał swój pierwszy mecz baseballa.
Właściwie ona ma rację. Charlie by chyba tego właśnie chciał.
Pomyślał, po czym chwycił ramkę i zaniósł ją do swojej sypialni. Postawił ją na szafce nocnej tuż obok łóżka. Miał wychodzić i wrócić do kuchni, ale zmienił zdanie. Spojrzał na zdjęcie i wszystkie wspomnienia wróciły. Te miłe i te ostatnie.
- Nie, Jack najwyższa pora się z tym pogodzić. To nie Twoja wina.
- Nie powinienem zostawiać tam broni… to przeze mnie się postrzelił…
- Jack! – z rozmowy z samym sobą wyrwał go przerażony krzyk Magdy i odgłosy szarpaniny dochodzące najpierw z sąsiedniego pokoju, a następnie z holu. Pułkownik natychmiast zareagował.
- Puść ją! – krzyknął do napastnika, gdy znalazł się już na korytarzu z wycelowanym pistoletem.
Potężnie zbudowany Jaffa odwrócił się w jego stronę, mierząc do dziewczyny z zata, ale milczał. Cofnął się jeszcze kilka kroków i otworzył drzwi, na szczęście te do ogrodu i wyszedł na zewnątrz. Powiedział coś w nieznanym Magdzie języku i po chwili rozległ się dziwny dźwięk, jakby nadlatywała monstrualna pszczoła. Pułkownik natomiast od razu rozpoznał ten dźwięk i rzucił się w kierunku Jaffa i Magdy. Nie wiele to dało, bo nie zdołał ich wypchnąć z pola. Cała trójka została przetransponowana.

I teraz mi się oberwie... bo na dziś koniec "bajki" o SG 1... Rolling Eyes Wink Exclamation Embarassed


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palek21
Plutonowy



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mykanów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:01, 19 Kwi 2009    Temat postu:

jeszcze:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack O'Neill √&
Starszy Szeregowy



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minnesota
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:51, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Może to zabrzmi samolubnie ale... Chcieć więcej he he. BDB+. Podoba mi się poruszenie kwestii Charlie'go Smile Pierścienie na końcu dają duże możliwości dalszego rozwoju wydarzeń i za to kolejny plus.
Moim zdaniem dobry materiał na konkretny epizod, ale ma jeden minus - w pewnym momencie dostrzegłem, że akcja rozgrywa się gdzieś między piątym a szóstym sezonem a gen został odkryty dopiero między sezonem siudmym a ósmym.
To tyle jeśli chodzi o krytykę, bo prawdę mówiąc za całokształt masz na dzień dobry u mnie duże piwo (bezalkoholowe;)) lub inny 'napój' (w zależności od gustu).

BTW: dlaczego "[...] koniec 'bajki' o SG1" ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:17, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Jack... na dziś, na dziś nie na zawsze... cd. NASTĄPI... ;P

A co do genu przepraszam moje przeoczenie... mam tylko nadzieję, że Wam to tak bardzo nie przeszkadza?

P.S. Co do pierścieni... wymysliłam je... rano tego samego co wklejałam posta... jak ja lubię jak moja wyobraźnia płata mi figle... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack O'Neill √&
Starszy Szeregowy



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Minnesota
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:07, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Noooo, to kamień z serca Smile
A w kwestii genu to spoko - nie przeszkadza, ale przypomniałem sobie, że prosiłaś o krytykę (nie mydlenie oczu) dlatego zwróciłem uwagę.
Zatem jest ok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:02, 07 Maj 2009    Temat postu:

Statek Goaul’d na orbicie Ziemi

Gdy pierścienie się uniosły, Jack, Magda i Jaffa zmaterializowali się w komorze pierścieni. Komitet powitalny złożony z Apofisa i jego świty już na nich czekał.
- Mmm… kogo ja tu widzę. Pułkownik Jack O’neill, dowódca SG 1. Nie spodziewałem się tak sławnego gościa – przywitał ich Apofis, w jego głosie dało się wyczuć nutę drwiny i ironii.
- We własnej osobie. Mnie również miło. Ale nie przypominaj sobie, abyśmy cię zapraszali na naszą planetę – pułkownik nie pozostawał dłużny.
- Głupcze! Taki bóg jak ja nie potrzebuje niczyjego zaproszenia! Ale wiem co cię dręczy… - Goaul’d urwał na chwilę, jak gdyby chciał się droczyć z pułkownikiem – Dlaczego wasze marne radary nie wykryły mojego statku. To proste. Jesteście na moim najnowszym statku zwiadowczym. Nie możliwym do wykrycia – Goaul’d wyraźnie zaakcentował ostatnie zdanie.
- Przykro mi, ale cię rozczaruję. Nie to mi leży na wątrobie.
- Czyżby?
- Skąd wiedzieliście o Magdzie?
- To ja tu zadaje pytania! – wrzasnął obcy, dając znak jednemu z Jaffa, ten natychmiast strzelił z zata.
Po chwili komorę wypełnił szyderczy śmiech fałszywego boga. Magda podobny słyszała jedynie na filmach grozy. Po chwili jednak kontynuował:
- Taki sławny, a taki głupi! Myślisz, że ten statek mam od wczoraj?! – krzyknął pułkownikowi prosto w twarz, a następnie odwrócił się na pięcie – Parę miesięcy temu znaleźliśmy nieznane nam urządzenie Starożytnych. Nie potrafiliśmy go jednak uruchomić. Z inskrypcji wyczytaliśmy, że tego potrzeba specjalnego genu…
W tym momencie niespodziewanie się odwrócił i podszedł do dziewczyny. Chwycił ją za podbródek i patrząc przenikliwe prosto w oczy powiedział:
- A ty go posiadasz, jako jedyna we Wszechświecie…
- Nie wiesz tego i nie będziesz wiedział – odrzuciła głowę na bok, by strącić jego rękę.
- Co ty nie powiesz? Później będziesz śpiewać inaczej – syknął, po czym wyprostował się i wydał rozkaz:
- Do celi z nimi!


Sorki, że takie krótkie ale mam mało czasu... a i nie wiem kiedy wsadzę kolejną część... obiecuje że będzie dłuższa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palek21
Plutonowy



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mykanów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:06, 08 Maj 2009    Temat postu:

Jeszcze!!!!!!!!!!

Trzymam Cię za słowo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
general
Administrator



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tau'ri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:40, 20 Maj 2009    Temat postu:

Dziś troszkę więcej... zapraszam do czytania:

Cheyenne Mountain Complex, sala odpraw

Do sali odpraw sprężystym krokiem wszedł generał Hammond, w środku czekali już na niego dr Jackson, Teal’c oraz dr Freiser. Brakowało jedynie major, pułkownika oraz gościa specjalnego, Magdy. George usiał w wygodnym, czarnym, skórzanym fotelu. O wiele bardziej wolał ten od tego w biurze, kilka pięter wyżej. Hammond nerwowo spojrzał na zegarek. Carter była zbyt dokładną osobą, żeby pozwolić sobie na spóźnienie, a Jack o ile słynął z niesubordynacji, o tyle musiał mieć naprawdę ważny powód, aby się spóźnić. Generał już miał zaczynać odprawę bez nich, ale w ostatniej chwili przez drzwi wpadła zdyszana Samantha, szybko, ale przepisowo salutując.
- Major Carter? Co się stało? – spytał podwładną.
- Sir, Mag… przepraszam, panna Niedzwiecka i pułkownik zostali porwani… - rzuciła Sam, próbując złapać oddech.
Tymczasem pozostali jakby nie rozumieli co major do nich mówi spojrzeli po sobie.
- Sam, usiądź i powiedz nam konkretnie co się stało – poradził Daniel, wskazując jej najbliższe wolne krzesło.
Major opadła na podsunięte siedzenie. Wciągnęła kilka razy głębiej powietrze, aby wyrównać oddech.
- Na lotnisku umówiliśmy się z pułkownikiem i panną Magdą, że po mnie dzisiaj przyjadą i razem, we trójkę pojedziemy do bazy. Czekałam aż do ustalonej godziny, a samochodu pułkownika nie ma. Czekam kolejne 15 minut nadal nic, więc postanowiłam zadzwonić. Próbowałam kilka razy, ale nikt nie odbierał, ani pułkownik ani Magda. Postanowiłam więc wsiąść do samochodu pojechać do nich. Przyjeżdżam, a tu drzwi otwarte, nikogo w domu nie ma. W przedpokoju poprzewracanych kilka rzeczy. Salon w porządku, kuchnia też, więc poszłam na górę do pokoju Charliego. Wchodzę, a tam istny bałagan! Z początku myślałam, że to panna Niedźwiecka, ale poźniej spostrzegłam urwaną zasłonę. Odwróciłam się w stronę drzwi, a w nich była wbita łuska. Wyglądała na jedną z pistoletu pułkownika. Zbiegłam więc na dół do sypialni, zaglądam do szuflady broni nie ma! Szukam w kuchni i pozostałej części domu i nie ma! Mnie się nasuwa tylko jeden wniosek – opowiedziała szybko i zwięźle całą historię.
Zapanowała cisza, każdy z uczestników niedoszłej odprawy był w szoku. Żadna z osób nie podejrzewała, że do domu Jacka może się ktoś włamać. Ale stało się. Dziewczyna, która prawdopodobnie posiada najbardziej wrażliwy gen Starożytnych wpadła w ręce wroga. Wszyscy, bez wyjątku domyślili się czyja to robota. Jedynym pocieszeniem był fakt, że nie jest sama, tylko z O’neill’em. Z drugiej strony sytuacja była o tyle beznadziejna, że nie wiedzieli gdzie ich szukać. Czy są wciąż na Ziemi czy w kosmosie? I jak daleko od planety? A jeśli tak, to w jaki sposób Apofis oszukał sensory?
- Majorze, ma pani jakieś pomysły, gdzie mogli ich zabrać? – przerwał niezręczną ciszę generał.
- Chwilowo nie, sir – odpowiedziała Carter.
- Generale Hammond, podczas wczorajszej wizyty, mistrz Brat’ac wspomniał mi, jakoby flota Apofisa wzbogaciła się o nową klasę statków. Posiadają one nowe osłony antyradarowe – wtrącił Teal’c
- Rozumiem, a więc mogli ich zabrać na taki statek – stwierdził generał.
- Możliwe, wystarczyłoby aby wyszli do ogrodu, a użycie pierścieni nie stanowiło by problemu – dokończyła major
- W istocie, major Carter – potwierdził ciemnoskóry Jaffa i skinął w swoim zwyczaju głową.
- Ale w takim wypadku oni mogą być już setki lat od Ziemi! – celnie zauważył milczący dotąd Daniel.
- Owszem i najprawdopodobniej pomoc nie będzie możliwa – stwierdziła smutnie major i spojrzała poważnie na Hammonda – Sir, wie pan, że zrobiłabym wszystko, aby odnaleźć pułkownika, ale obawiam się, że jest już za późno. Statek mógł odlecieć parę ładnych godzin temu i może być wszędzie, to jak szukanie igły w stogu siania.
Generał zamyślił się przez chwilę.
- Skontaktujemy się z Tok’ra. Może któryś z ich szpiegów będzie mógł uzyskać informacje na ten temat. Spróbować nie zaszkodzi – powiedział.
- Ja zawiadomię mistrza, na pewno zechce nam pomóc. Za pozwoleniem generale, ale pragnąłbym wyruszyć natychmiast. Nie ma czasu do stracenia – powiedział poważnie Jaffa.
- Oczywiście Teal’c. Zrób to jak najszybciej – odparł generał, a potężny mężczyzna wyszedł i ruszył szybkim krokiem do swojego pokoju – Carter, dr Jackson zajmiecie się kontaktem z Tok’ra. To tyle, dziękuję za przybycie.
- Rozkaz, sir – zasalutawała Sam.
- Dobrze – odpowiedział Daniel i wszyscy wyszli z pomieszczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack O'Neill
Kapral



Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 6:54, 21 Maj 2009    Temat postu:

Jak najszybciej kolejne części proszę. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palek21
Plutonowy



Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mykanów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:06, 21 Maj 2009    Temat postu:

Dużo i szybko:)
ProszęVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.psgc.fora.pl Strona Główna -> Laboratorium dr Jacksona Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Army Design by mfs9 - Strik9
Regulamin